Przejdź do głównej zawartości

Przeszłości już nie ma, ale świadomość korzenia pozostanie

 Tak, przeszłości już nie ma. Muszę jednak o niej trochę napisać, aby dać ogólny zarys mojej przemiany. Może pisząc o niej  uda mi się raz na zawsze z nią pożegnać, a przynajmniej już jej nie hołdować i patrzeć w przyszłość będąc w niezdeterminowanej teraźniejszości.

W czasach podstawówki byłem dobrze wysportowanym chłopcem. Startowałem w zawodach lekkoatletycznych z bardzo dobrymi wynikami. Grałem w piłkę nożną w klubie sportowym. Jeździłem na rowerze kolarskim. Byłem jednak osobą nieśmiałą, gdzieś tam mocno zakompleksioną z dużym poczuciem niskiej samooceny. Winiłem oczywiście wszystko i wszystkich . Do dziewczyn też raczej nie miałem odwagi. To nie znaczy, że ich nie miałem. Oczywiście, że miałem i to te najpiękniejsze no, ale sami wiecie..paraliż, wstydliwość. Potem pojawiła się muzyka, gitary, zespół metalowy i tak  ,, wyrosłem '' ze sportu. Pojawił się alkohol, czyli lekarstwo na wszystkie bolączki.  Potem narkotyki, czyli eksperymenty z cudownymi stanami emocjonalnymi dzieci kwiatów. Całego piciorysu nie będę tu opisywał, bo to aż tak istotne  na tą chwilę nie jest. Niestety kilka prób z psychodelikami skończyło się niezłymi bad tripami i to jeszcze w klimacie jakiś agresywnych zdarzeń. W połączeniu z dużymi ilościami alkoholu zaowocowało to nerwicą i atakami paniki. Takie tam wiecie standardowo w pakiecie: lęki przed śmiercią i szaleństwem itp. Czyli ogólnie byłem bardzo wrażliwy. No i dalej jestem :-)  Dziewczyny też były i też te najładniejsze, ale niestety ze mną było już coraz gorzej. Czemu to przydarzyło się akurat mi ? Dzisiaj  tego pytania już nie zadaje, tylko jestem wdzięczny za to, co mi się przytrafiło. Bo mogłoby być naprawdę niewesoło. O ile mój krótki epizod z dragami zakończyłem od razu, tak z alkoholem już nie było tak łatwo. Okazało się, że nie potrafię. I życie znów przyszło mi z pomocą ;-). Kiedy dobiłem do dna i alkoholu już nie mogłem pić,ponieważ już nie działał na mnie, to wtedy nastąpił ten dzień, gdzie postanowiłem, a tak naprawdę musiałem się z nim rozstać. Tak więc  byłaby to krótka historia eksploracji jednego z ekstremów moich doświadczeń. Teraz już będzie coraz ciekawiej. Pozdrawiam i zapraszam na następne posty.




Komentarze

  1. Po 5ciu latach.. Może więcej.. Wsiadlem na rower... Poczułem się jak mały chłopiec, nastolatek.. Policjanci i złodzieje.. Szybka jazda, emocje... Czas ze soba w pozytywnej energii i ruchu. Znowu młodzieniec... Dobry sposób na czas.. Czas ze soba samym.. Lepszy na niz dwa browarki w fotelu.. ... A czas to dobre imię .

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz

Popularne posty z tego bloga

AA

 Na wstępie chciałbym wyjaśnić, że nie jestem we wspólnocie AA. Nie jestem jej głosem ani reprezentantem. Piszę wyłącznie o moim doświadczeniu. Tradycje AA  jasno mówią o zachowaniu anonimowości, której nie powinno się łamać dla własnej korzyści. Załóżmy, że AA i jej dobro reklamowane są przez znaną, sławną i szanowaną osobę, która zaprzestała pić dzięki wspólnocie AA. Nagle ta osoba przeżywa kryzys i wraca do starego życia. Większość ludzi może sobie wtedy pomyśleć ,, a idź pan w chu.... z takim AA"  czy  ,, eee te AA, to chyba nie działa" Anonimowość ma też za zadanie chronić nie tyle członka wspólnoty, ile jego rodzinę. Alkoholizm to choroba. Nie leczona, to choroba śmiertelna  w 100 %. Picie alkoholu w naszym społeczeństwie jest głęboko zakorzenione. Nasza kultura mocno przesiąknięta jest mocnymi trunkami. Co, nie pijesz? Chyba jesteś chory. Kto nie pije, ten podpierdala. Ze mną się nie napijesz ? No i toast jako samo spełniająca się przepowiednia ,, Do dna ...

Po drodze

  Tak więc okazało się, że tak naprawdę alkohol czy narkotyki nie były  problemem samym w sobie. Problemem była moja niedojrzałość emocjonalna. Nieradzenie sobie z emocjami i brak ich wyrażania. Bo mężczyzna w naszym społeczeństwie musi być twardy jak maczo, a jak płacze to już w ogóle nie jest to  akceptowalne.  Pierwszą moją poważną decyzją zmiany było wstąpienie do chrześcijańskiej wspólnoty religijnej. Poważną.... bo nie liczę takich postanowień jak zmienianie trunków, picie tylko w określone dni, wspomaganie się suplementami, uprawianie sportów, czytanie mądrych książek. Oczywiście nie są to złe rzeczy, ale problem jest, wtedy gdy człowiek się oszukuje, że niby coś robi ze swoim życiem. Droga  więc była długa, zanim  uświadomiłem sobie, że mam problem. Chodziłem po lekarzach, robiłem różnego rodzaju badania w tym badania neurologiczne, EKG, EEG. Wszystko to po to, by zrozumieć, co mi niby jest. Tak bardzo nie chciałem dopuścić do siebie, że to problem ...

Tantra

 Więc tak. Krav maga, boks tajski, mma. Kursy pewności siebie, kursy podrywania plus do tego konkretna literatura. Kursy NLP, NLS, program 12 kroków AA miały być remedium na moje lęki, na moje wycofanie, nieśmiałość no i oczywiście na znalezienie miłości mojego życia. Oczywiście w  mentalu byłem mistrzem teorii. Sporty walki, też tam gdzieś podniosły tylko moje ego, ale ogólnej transformacji jak nie było, tak nie było. Nie jestem przeciwnikiem wiedzy, czytania czy takiego właśnie rozwoju. Sens w tym, że to było za mało. Była to zmiana w głowie, zmiana  powierzchowna. Było to jednak konieczne, każdy etap jest potrzebny i pomocny, aby otworzyć się na nowe i iść do przodu. Uważam, że rozwijać się trzeba cały czas. Nie wolno się zatrzymywać. Bardzo niebezpieczne jest spoczęcie na laurach. Więc praca z ciałem a w szczególności praca z energią seksualną plus czytanie oraz pogłębiane wiedzy według mnie jak najbardziej jest pożądaną mieszanką. Tak, Tantra to praca z energią seksu...